|
|||||||||||
SPIS RZECZYNiusySłowo wstępu Artykuły Srebrna Pieczęć Świat Opowiadania Przygody Rasy Mapy Księstwa Organizacje i stowarzyszenia Bogowie Zioła Przedmioty magiczne Bestiariusz Nasze postacie Mechanika Profesje Umiejętności profesjonalne Uzbrojenie Czary Opis parametrów Zasady Tworzenie postaci Rozwój postaci Rzuty krytyczne Galeria Pliki Sesje Pajacyki Forum (ost.wypowiedź) Księga gości Linki Autorzy karp - teksty Zydy - łebmaster Justyna - ilustracje i inni Stronę najlepiej oglądać na monitorze przy pomocy oczu... Wszystkie prawa zastrzeżone Powered by vi ![]() ![]() |
Ogrodzieniec - 12-14.10.2001 Ogrodzieniec... czyli to je ono. Jura Krakowsko-Częstochowska, to miejsce, w którym zamkowych ruin jest jak przysłowiowych grzybów po deszczu, że wymienię tylko te największe: Ogrodzieniec, Bobolice, Mirów. Miejsce rzec by można wymarzone, na małą erpegową wyprawę. Po chwili namysłu padło na Ogrodzieniec, a dokładnie miejscowość Podzamcze, jak się później okazało, wybór był wielce trafiony. Ruiny zamku Ogrodzieniec, to największy w Polsce tego typu obiekt - przynajmniej z tego co mi wiadomo. Wstęp na ich teren jest płatny, cena wynosiła 5zł, ale bilet nie jest na jedno wejście, tylko jednodniowy, także można wejść pograć, pozwiedzać, przejść się na obiad i wrócić. A jest co zwiedzać, ruiny są bowiem wielce okazałe, co widać na zdjęciach, a wokół nich rozpościera się bardzo obszerny pokryty trawą dziedziniec. Na wewnętrznym dziedzińcu zamku, działa "Karczma Rycerska", której bylibyśmy zapewne wiernymi klientami, gdyby nie fakt, iż czynna jest tylko w czasie wakacji. Rok później, kiedy było nam dane z Zydym zwiedzać Spiski Hrad na Słowacji, okazało się, że na takim właśnie dziedzińcu funkcjonować mogą nie jedna, a cztery sklepiko-kafejko-knajpki i wszystkim się opłaca... Ruiny zamku w Ogrodzieńcu kryją wiele miejsc świetnie nadających się do poturlania, albo pogawędzenia. Gdyby jednak komuś było mało, w okolicy znajdzie kilka innych miejsc, które powinny spełnić jego oczekiwania. My, mimo, iż Ogrodzieniec odpowiadał nam w zupełności, zdecydowaliśmy się zagrać jeszcze w ruinach zamku Smoleń i na Pustyni Błędowskiej. Zamek Smoleń jest bardziej zapuszczony i dużo mniejszy, ale nie ma płatnego wstępu, no i jest zdecydowanie mniej ludzi. Pustynia Błędowska jest pustynia w zasadzie tylko z nazwy, nie wspominając już o fakcie, że z jednej strony widać kominy Zawiercia, a z drugiej bodajże Olkusza. Do miejscowości Podzamcze pojechaliśmy w nieco zmienionym składzie: Zydy, Kamil, Dalian i ja. Z przyczyn do dziś niewyjaśnionych, w ostatniej chwili nie pojawił się Mrufon, czego pewnie do dziś żałuje, a jeśli nie - to żałować powinien. Zamieszkaliśmy w małym i bardzo przyjemnym hoteliku, położonym jakieś 300 metrów (!!!) od ruin zamkowych. Obecnie hotelik wyposażony jest w łazienki we wszystkich pokojach - za pierwszym razem tak fajnie jeszcze nie było. Za pokój czteroosobowy płaciliśmy 90zł za noc, czyli 22,50 na głowę - biorąc pod uwagę standard, bardzo znoście. Hotel nazywa się chyba Boner, podobnie zresztą jak wszystko w okolicy: ulica Bonerów, dwór Bonerów, piwo Boner... Niestety odcisnęło to piętno na Dalianie, który swoją świeżo wykulaną pokrakę (czyt. utworzoną postać) nazwał Dalian de Boner. Hotel dysponuje także w pełni wyposażoną kuchnią, dzięki czemu pożywiać można się za nieduże pieniądze. Leniwi, bogaci i nie tak utalentowani kulinarnie jak my, mają do dyspozycji karczmę w odległości jakiś 50 metrów - żarełko dają ok., co sprawdziliśmy za drugim razem. Ale co to za wyjazd erpegowy bez zupki chińskiej z parówkami siekanymi drobno i makaronem kruszonym, pasztetów prawdopodobnie drobiowych i jajecznicy bez szczypiorku, bez boczku, ale za to ze smakiem. Co istotne wynajęty przez nas czteroosobowy pokój, był dość duży i dysponował stołem, który okazał się wielce przydatny. W razie niepogody (której doświadczyliśmy podczas drugiego tam pobytu), bez problemu można rozegrać sesję w pokoju, w miarę komfortowych warunkach. Nie ma też problemów z zakupami, które jako psychopata wstający o siódmej rano po sesji zakończonej o trzeciej w nocy, robiłem osobiście. Sklepy są po drugiej stronie ulicy. Tak na marginesie - pusty zamek o poranku prezentował się jakby bardziej majestatycznie... Wydawać by się mogło, że było idealnie, a słowo Boner to synonim do wspaniale, cudownie, itp. W odniesieniu do hotelu - owszem, ale jeśli będziecie chcieli spróbować miejscowego piwa, zawczasu rozejrzyjcie się za przybytkiem, do którego nawet król chadzał na piechotę, a spędzając tam długie i upojne chwile w pozycji siedzącej, wspomnijcie, że was ostrzegałem. Potem zaś zamówcie to, czego inni Polakom słusznie gratulują.
Smoleń - 14.10.2001
|
||||||||||